Cisza przed burzą czyli lekcje z zaufania
– Doskonale znam ten głos. To ten sam głos, który wypchnął mnie z małego miasta do Warszawy 6 lat temu, w nieznane.
– To co?
– Jak to co, pewnie, że wchodzimy w to!
Mieszkaliśmy wtedy w Warszawie, mieliśmy pewną pracę, studia, nasze mieszkanie, byliśmy liderami młodzieży, prowadziliśmy uwielbienie i organizowaliśmy jedną z większych konferencji. Cóż można chcieć więcej? Dotarliśmy do miejsca w naszym życiu, gdzie mieliśmy pewne marzenia, ale nie wie-dzieliśmy w jaki sposób mamy je osiągnąć, jacy ludzie nas tego nauczą? Wiele niepewności i miliony możliwości, które wzajemnie się wykluczały. Postanowiłam wziąć oddech i wyjechać za mury wiel-kiego miasta. Pewnie znacie ten błogi moment, kiedy w powietrzu czuć powietrze, a nie opary samo-chodów i maca. To był właśnie taki wyjazd.
Przychodzi taki moment, najczęściej w zupełnie zwyczajnej sytuacji, jak np. zmywanie blatu w kuchni czy siedzenie na balkonie jakiegoś randomowego dnia w lipcu, kiedy wiesz, że „coś” się święci. Cisza przed burzą, choć w tym wypadku cisza przed trzęsieniem ziemi naszego życia.
W trakcie mojego samotnego wyjazdu, oglądając bezczynnie netflixa usłyszałam „Gdańsk, kościół Echo”. Pomyślałam, coś mi się ubzdurało… po czym cały dzień odbijało się to w moim sercu. Znałam ten głos, ale było to tak hardcorowe, że dałam Bogu challange. „Boże, skoro jesteś wszechmogący, to mój mąż już o tym wie. Ja z tematem nie wychodzę!”. Nie minął jeden dzień od mojego powrotu do stolicy, siedzieliśmy na balkonie pewnego randomowego lipcowego dnia…
– Leży mi na sercu coś, co Bóg mi powiedział parę dni temu. Trochę hardcore…Co ty na to, abyśmy za rok wyprowadzili się do Gdańska? – zapytał.
I tak się zaczęło nasze szalone zaufanie Niewidzialnemu. Może dla niektórych wydawało się to nielo-giczne, bezrefleksyjne, głupie, ale my wiedzieliśmy, że Bóg toruje nam drogę do spełnienia marzeń. Kiedy On wkłada w Ciebie marzenia, nie ukrywajmy, są to najczęściej rzeczy niemożliwe, ale ten sam Bóg nie zawaha się Ciebie do nich doprowadzić. Twoje zadanie to ufać, ufać i jeszcze raz ufać.
Czy stać Cię na branie wszystkiego w swoje ręce? Nie mam nieskończonych pokładów emocji, czasu, planów na każdą możliwość, ale mam kogoś, kto je ma. Nie ma nic bezpieczniejszego i trwalszego niż boże obietnice. Ufając mu w codzienności, inwestuję w moją wiarę. A kiedy inwestujesz w swoją wiarę – inwestujesz w swoją rodzinę, przyszłość, marzenia, wieczność. Nie chcę tylko przeżyć mojego życia, Jezus tym bardziej nie chce tego dla mnie…Może czasami nawet bardziej niż ja. Wiecie jak to jest, kiedy musisz po prostu „przeżyć tydzień”. Jezus tego nie chce, dlatego dodał nam taki extras (tro-chę jak mleko roślinne w kawiarni, tyle że bez +2zł) – jest nim Duch Święty. On codziennie stwarza różne sytuacje i możliwości , ale to zależy tylko i wyłącznie ode mnie, czy chcę to zauważyć. Tak, czy CHCĘ. Jezus zawsze daje Ci wybór: wchodzisz w to, czy nie? Wyjedziesz ze swojego miasta, czy nie? Odetniesz toksyczną relację, czy nie? Jesteś gotowy, czy nie? On zawsze zada Ci pytanie, zanim zacznie działać. Nigdy nie wejdzie ze swoimi planami bez pytania. Kiedyś, oglądając kościół dziecięcy usłyszałam niesamowite zdanie- Jezus zawsze puka do drzwi Twojego serca, dlatego że Twoje serce ma klamkę tylko od wewnątrz. Co za odkrycie. Tak proste, a jak mocne i prawdziwe. Czasem zaufa-nie Niewidzialnemu wydaje się być szaleństwem. A z drugiej strony, bez emocji czytamy o Szymonie i Andrzeju, którzy pewnego zwyczajnego dnia, może był to wtorek czy czwartek, porzucili swoją co-dzienność (zostawili to, czym się zawsze zajmowali, co utrzymywało ich rodziny!!!!!), bo Jezus po-wiedział im o zupełnie innym planie dla ich życia. „Ale to byli uczniowie, przecież to jest biblijna hi-storia, oczywiście, że musieli pójść”. Wcale nie musieli. Chcieli. Zaufali. Potem Szymon podróżował po świecie, ratując ludzkie życie. Szaleństwo? Bezmyślność? Nie, zaufanie.
Zaufanie Bogu nie jest ryzykiem, ale gwarancją i bezpieczeństwem nad Twoim życiem.
Czy jesteś na to gotowy?