Nadzieja
Mam nadzieję na lepszy rok.
Mam nadzieję, że przestanę się martwić.
Mam nadzieję, że uda mi się porozmawiać z kimś bliskim.
Mam nadzieję, że się pogodzimy i znowu złapiemy kontakt.
Mam nadzieję, że moje dzieci wyrosną na zdrowe i szczęśliwe.
Mam nadzieję, że uda mi się zdać wszystkie egzaminy za pierwszym razem.
Mam nadzieję, że w przyszłości będę mogła powiedzieć, że żyłam na sto procent.
Wskazówka zegara przekracza magiczną granicę północy z 31 grudnia na 1 stycznia. Jedni z nas zgniatają papierowe listy z wyznaczonymi celami na najbliższe miesiące, inni w myślach powtarzają, że tak naprawdę nic się nie zmieni i że postanowienia noworoczne to tylko oszukiwanie siebie i oczekiwanie na nierealną zmianę.
Niezależnie od tego, czy kalendarz wskazuje ostatni dzień roku, koniec stycznia, początek lata czy jesieni, każdy z nas posiada mniejsze i większe nadzieje. Nadzieje dotyczące życia prywatnego, osobistych sukcesów, kwestii zawodowych, relacji. Pytanie, co z tym wszystkim robimy?
Nadzieja, czyli jak słownik języka polskiego podpowiada – ufność, że coś się spełni; oczekiwanie.
Czy mając nadzieję, pozostajemy bierni?
Czy ufając, że coś się spełni, powinniśmy iść za myślą, że wszystko zrobi się samo?
Być może ta nadzieja, która pojawia się w jakimś momencie naszego życia, nie powinna stanowić tylko cichej myśli, tłumionej gdzieś głęboko w postaci ukrytego marzenia. Może warto stawić jej czoła, nadać jej wyraźne imię i zastanowić się, co można zrobić, aby doprowadzić do tego, na co się czeka? Co jeśli ta nadzieja sugeruje, że potrzebujemy zmiany?
Spójrzmy na “oczekiwanie” z nieco innej strony.
Tej, w której nie pozostajemy bezczynnymi obserwatorami naszego życia.
Tej, w której mamy świadomość sprawczości.
W której dążymy do zmiany, jakiej oczekujemy. Nie żyjemy w bierności.
Tej, w której nadzieja popycha nas do działania.
Zdaję sobie sprawę, że czasem nadzieja jest jedyną rzeczą, jaka powstrzymuje nas od poddania się. Wiem, że są momenty, które sprawiają, że jesteśmy bezsilni. Wierzę jednak, że i wtedy, nawet najmniejsza nadzieja na to, że damy sobie radę, może stać się powodem, dla którego zechcemy zmienić rzeczywistość. Postanowimy wykonać jakiś krok. Nawet jeśli miałby się on zacząć od poruszenia małego palca stopy. Co więcej, najczęściej te najmniejsze działania z naszej strony są najbardziej przełomowe.
Czasem trzymając się kurczowo nadziei, można przeoczyć to, że ma się wpływ.
Wpływ na to, jak reaguje się na sytuacje, które dzieją się w życiu.
Wpływ na to, co robi się, kiedy pojawiają się trudności.
Wpływ na to, z kim i w jaki sposób przez te trudności się przechodzi.
Dziś zachęcam Cię do wykonania nawet najmniejszego kroku w stronę tego, czego oczekujesz. Niech nadzieja, jaką trzymasz w sobie stanie się wyznacznikiem tego, aby nie pozostać biernym wobec tego, na co z ufnością czekasz.
